Skip to main content

Tam jeden taki Żartowniś nosił prezenty, które wybuchały w rękach obdarowanego.

Takim właśnie prezentem okazała się dla mnie niedawno pamięć do liczb. Z grubsza pamiętam prognozowane płace na 2024 w najnowszych projekcjach NBP. Pamiętam też, że realizacje okazały się z grubsza 2 punkty procentowe wyższe.

Gdyby ktoś chciał, to od biedy te 2 punkty procentowe można byłoby zwalić na podwyżki w budżetówce. Piszę, że od biedy, bo te podwyżki zrealizowały się nawet później niż legislacja, z której wynikały, no ale bądźmy wyrozumiali.

Ale jedna czy dwie ostatnie projekcje jeszcze wiosny nie czynią.

👉 Z jednej strony mamy bezprecedensowo trudny czas w prognozowaniu rynku pracy, z wielu powodów.
👈 Z drugiej jednak strony, prognozy NBP są jednak zaskakująco złe.

1️⃣ Co by się na naszym rynku pracy nie działo, w ostatnim roku projekcji zawsze płace mają rosnąć 6% r/r. Będzie to bezlitosna drwina, ale za piątym czy szóstym razem taka prognoza może nawet okazać się trafna 👻

2️⃣ Irracjonalnie niskie tempo wzrostu płac utrzymywane jest w modelu z uporem godnym znacznie lepszej sprawy. 🚫

3️⃣ Nie można tego problemu zwalić na zaskakujące podwyżki, na przykład podnoszenie płacy minimalnej czy wzrosty płac w budżetówce w 2023 roku. 💣

Jeśli chodzi o płacę minimalną, to jej poziom ustala się w lipcu poprzedzającego roku, więc tu zbyt wielu zaskoczeń nie ma. Jeśli budżetówkę, to (a) to tylko pewna drobna część rynku pracy, (b) wysoka dynamika płac w sektorze przedsiębiorstw czy w mikrofirmach wydarzyłaby się niezależnie, (c) te podwyżki były zapowiedziane w legislacji dużo wcześniej, niż się faktycznie zmaterializowały; (d) szacowana skala tych „zaskoczeń” dla naszego rynku pracy to ok. 1-2 punkty procentowe, nie więcej.

Nie sądzę, żeby analitycy NBP nagle stali się bardziej uparci albo nie umieli wywnioskować ze zmian administracyjnych właściwej skali zmian. Upieranie się przy niskimi wzroście dochodów z pracy pozwala w modelu „trzymać w ryzach” inflację. Gdy dochody rosną wolniej, mniej wzrośnie także konsumpcja — a dzięki temu w modelu nie będzie aż takiej presji na wzrost cen.
Ale tylko w modelu.


Co dalej?
Dotąd, pomimo podwyżek, polskie rodziny wolały zwiększać oszczędności. Robiły ich dużo więcej niż zazwyczaj. Czy tak zostanie?