Zbliżenia przelotne są niesatysfakcjonujące.
Każda organizacja ma swoją kulturę delikatnie ryzykownych żartów ujawniających jej najczarniejsze lęki. Na samym początku mojej pracy w NBP w 2007 roku przekonałam się, że w tej organizacji obiektem bezlitosnej drwiny był fakt, że w Polsce jakoś za nic nie umiemy utrzymać inflacji w celu. Żartów mniej lub bardziej ryzykownych było wiele. Wszystkie o tym, że w gruncie rzeczy, jeśli byliśmy w celu, to tylko dlatego, że akurat przelatywaliśmy z góry na dół, lub wybijaliśmy z dołu do góry.
Nam, analitykom było do śmiechu, członkom kolejnych Rad pewnie nieco mniej. Lata mijają, ale niewiele się w tej sprawie zmienia. Dziś, po miłych oku i uchu odczytach GUS pojęcie „cel inflacyjny” zyskało sobie rzeszę licznych fanów. I na nic się zdaje tłumaczenie, żeby się tą radością cieszyć nawet potysiąckrotnie, bo długo nie potrwa i szybko nie wróci.
Zebrałam do kupki dzieje naszego trzymania się w celu. Szału nie ma.
🏹 Od 2004 roku (od wtedy mamy cel inflacyjny), jesteśmy w nim z grubsza 27% czasu.
🏹 Dla porównania, w strefie euro to niemal 60%, a w Czechach 50%.
🏹 Jeśli już w nim jesteśmy, szansa, że pozostaniemy w nim również za 6 miesięcy nie przekracza 10%.
Znajdą tu Państwo także bieżące projekcje NBP, EBC oraz Banku Czech. Nasi południowi sąsiedzi są ze specjalną dedykacją dla tych, którzy chwilowo bardzo lubią się do tego akurat kraju porównywać. 😎
Wiarygodny bank centralny w celu umie być, a nie bywać.
Prezentacja do pobrania.