Rozkminiacze konsekwentnie w szoku zachowaniem kursu PLN.
Chronologicznie wygląda to z grubsza tak (w relacji do EUR)
📅 od 2018 roku do pandemii kurs w dryfie poziomym, ok 4.30
📅 pandemia to skokowe osłabienie złotego do poziomu ~4.50 (+wzrost zmienności złotego)
📅 koniec lutego 2022 (agresja Rosji na Ukrainę) — złoty z poziomu ~4.50 skacze na niemal 4.90
📅 przez następny rok złoty chodzi w przedziale 4.60-4.80
📅 od wiosny 2023 kurs stopniowo się umacnia do ok. 4.40
📅 wrzesień 2023 skok kursu do 4.65, przejściowo
📅 od października 2023 kurs umacnia się systematycznie do (na razie?) 4.30
[Opisuję to w relacji do EUR, bo kurs PLN/USD jest związany także z relacjami EUR/USD, złożonymi, wynikającymi z wielu innych czynników.]
Po co te wszystkie daty? Żeby sobie uświadomić, co z czym porównujemy.
📌 umocnienie z 4.40 na 4.30 to ok. 3️⃣ %
(od października 2023 r.)
📌 ale już umocnienie z 4.60 na 4.30 to łącznie już nawet 7️⃣ %
(w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy)
A co niepokoi?
🛡 Dlaczego takie umocnienie? Wybory to zawsze niepewność, wynik wyborów statystycznie często wiąże się z umocnieniem waluty (bo znika czynnik niepewności), ale 3% to naprawdę dużo.
🛡 Dlaczego w ogóle umocnienie? Różnica w zrealizowanych stopach inflacji między Polską i strefą euro od końca 2019 roku to ponad 18% (euro straciło 18% wartości, złoty stracił 39.6%). Patrząc na siłę nabywczą, złoty powinien stracić ok. 20%, tzw. ceteris paribus. Patrząc na stopy procentowe, realnie także złoty powinien dużo stracić (ex ante czy ex post, nie ma tu aż takiego znaczenia).
🛡 Jak na tak silne umocnienie złotego zareagują w ciągu ostatniego roku przedsiębiorcy? Dotąd, zazwyczaj spowolnieniu gospodarczemu wśród naszych partnerów handlowych towarzyszyło osłabienie złotego, obecnie po raz pierwszy słabsza koniunktura w głównych gospodarkach z perspektywy naszego obrotu odbywa się w czasach relatywnie silnego złotego.
Sporo było jeszcze o subiektywnym odbiorze przywrócenia stawki VAT na żywność. Robocza hipoteza: i tak wszyscy będą robić zakupy przed świętami. Dlatego sprzedaż detaliczna za marzec poszybuje poważnie (efekty sezonowe) a ceny odzwierciedlać będą polityki cenowe typowsze dla świąt niż dla zmian stawek VAT. A potem, zanim lodówki zdążą się opróżnić, to już wielu zdąży zapomnieć, ile co kosztowało. Do tego podwyżki w sektorze publicznym ruszą z końcem marca i początkiem kwietnia. Co Państwo sądzicie? Przydatny sposób myślenia?
Rozkminiacze próbowali jeszcze odkodować, jakaż wysublimowana i podprogowa potrzeba komunikacji z rządem RP i parlamentarzystami RP legła w założeniach najnowszej projekcji = co też chciałby zakomunikować politykom zarząd NBP za pomocą tej projekcji. Ale sami Państwo rozumiecie, że w tej sprawie przysłuchiwałam się bez komentowania. 🤐 Choć nie bez rozbawienia. 😎