Dziś publikacja projekcji inflacji.
To bardzo ciekawy dokument. Nie w tym sensie, że ta akurat jest bardziej ciekawa niż wcześniejsze — tylko ciekawa jest jego logika, konstrukcja.
Po pierwsze: to materiał pracowników NBP (pod oczywistą presją Zarządu) a nie Rady. Oryginalnie, miał za zadanie służyć Radzie pomocą przy podejmowaniu decyzji.
Po drugie: to materiał, który pokazuje prawdopodobny rozwój sytuacji *o ile Rada nie zmieni stóp procentowych*.
Po trzecie: wszyscy zwracają uwagę na liczby w tabelce. Tyle, że projekcja to cała masa ścieżek przyszłości, każdej przypisane są pewne prawdopodobieństwa. Wiem, robi się trudno, ale chodzi o to, że to wszystko statystyka. Najlepsza, jak się da — ale statystyka. Możemy więc mówić, że z pewnym prawdopodobieństwem wydarzy się to, a nie coś innego. Jedyną „zaletą” liczb w tabelce jest to, że pochodzą ze „środkowej” ścieżki gospodarki.
Dlaczego podkreślam te trzy punkty? Bo gdy dziś zobaczycie Państwo prezentacje zespołu NBP, zobaczycie kilka wniosków.
📢 W nowej projekcji ścieżki bezrobocia, zatrudnienia, płac, PKB i innych miar jakości życia są ponownie korzystniejsze, niż w poprzedniej projekcji (z listopada 2023r.). Tj. dla porównywalnych horyzontów.
📢 Na ścieżce centralnej niezmiennie inflacja spada.
📢 Kłopot w tym, że prawdopodobieństwo, że inflacja ukształtuje się poniżej 3.5% też spada. Tak konkretnie, to prawdopodobieństwo, że inflacja poniżej 3.5% przekracza 50% (i nie jakoś zasadniczo) dopiero w 2026 roku. Prawdopodobieństwo inflacji poniżej 2.5% jest nie tylko najniższe od roku, ale też do końca 2026 roku nie zbliża sie do 50%.
Cel inflacyjny staje nam się celem uciekającym.
O moich wnioskach z projekcji więcej już po jej publikacji.