Są dwie liczby.
To znaczy: jest ich pełen wszechświat, ale wydaje mi się ważne rozróżnienie pomiędzy pewnymi dwoma liczbami.
Pierwsza liczba to jak zmienia się ilość udzielonych kredytów dla rodzin w Polsce. Mowa głównie o dwóch rodzajach kredytów: hipotecznych i konsumpcyjnych. Ta liczba systematycznie maleje i wielu uważa, że to dowód na skuteczność dotychczasowych podwyżek stóp procentowych w Polsce.
Druga liczba to nowoudzielone kredyty dla rodzin w Polsce. W każdym miesiącu przybywa z grubsza tyle samo kredytów nowych konsumenckich (ok. 4 mld). Jeśli chodzi o kredyty hipoteczne, w czasach gdy stopy były praktycznie zerowe, w każdym miesiącu udzielano ok. 8 mld nowych kredytów hipotecznych. Jesienią ubiegłego roku udzielano ich ok. 3 mld. Wtedy wielu mówiło o zapaści wywołanej podwyżkami stóp przez RPP. Główny problem z tą interpretacją? Od lutego ilość nowoudzielonych kredytów zaczęła systematycznie rosnąć, choć RPP trzymała stopy niezmienione. Do końca września – czyli niezmienione stopy RPP i w większości przed praktycznym uruchomieniem kredytów preferencyjnych na 2% — udzielamy ich w naszej gospodarce już ponad 6.5 mld. Wzrost w ciągu kilkunastu miesięcy o 120%.
Zaiste restrykcyjna polityka pieniężna… 😑
Co się stało? KNF złagodziła regulacje dotyczące tzw. bufora: rodzinom z dnia na dzień wzrosła zdolność kredytowa, więc wzrósł także ich popyt na kredyt, niezależnie od stóp ustalonych przez RPP.
Skąd spadek łącznych kredytów, choć rośnie ilość nowoudzielonych kredytów? Niezależnie od tzw. wakacji kredytowych po prostu te rodziny, które mają wolne środki, nadpłacają swoje kredyty. Nawet, jeśli nie jest to zjawisko powszechne (nie dysponujemy w RPP danymi, które pozwolą ocenić % rodzin, które zdecydowały się nadpłacać), jest wystarczająco duże, by zdominować aktywny rynek sprzedaży nowych kredytów. Wiemy natomiast, że mamy historycznie niskie wskaźniki tzw. kredytów problematycznych (tzw. NPL, non-performing loans).
Dlaczego rodziny nadpłacają kredyty? Takich badań nie ma, a hipotez jest kilka.
🔎 Bo widzą, że nie ma oferty inwestycyjnej lub depozytowej na ich wolne środki, która mogłaby skompensować inflację.
🔎 Bo widzą, że jak nadpłacą z wolnych środków, to zostanie im na codzienne życie po prostu więcej.
🔎 I bo po co płacić wyższe koszty kredytu, jeśli nie trzeba.
Przekonujące jest dla Państwa moje rozróżnianie pomiędzy tymi liczbami?