Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób.
Tak się zaczyna Anna Karenina, ale też strasznie wiele dyskusji o inflacji ma cechy rodzin nieszczęśliwych. Miewamy tendencję, by na każdy epizod inflacji patrzeć jak jakieś wyjątkowe zjawisko, spowodowane czynnikami tyleż unikatowymi co chwilowymi (i zewnętrznymi). Zjawisko w niczym nie przypominające historii, i w ogóle najprawdopodobniej za chwilę znikające w pomroce dziejów. Kłopot z tym, że tak myślą głównie kraje (i banki centralne), które nie umieją sobie dać rady z inflacją.
Komunikacja tak Fed jak i EBC jest bardzo odpowiedzialna: od niemal roku oba banki powtarzają, że inflacja jest uporczywa i nie wróci do celu do końca 2024 roku. Co więcej, choć na rynkach finansowych dowolnie drobne obniżki inflacji wywoływały euforię i oczekiwanie szybkiej obniżki stóp, oba te banki centralne coraz dobitniej podkreślały, że stopy pozostają wysoko przez długi czas.
Mówią i piszą zupełnie jak by znali wyniki badań grupy badaczy z IMF, którzy prześledzili historyczne 100 epizodów inflacji. Najważniejsza konkluzja: zbyt wczesne obniżki stóp prowadzą do bardzo nieszczęśliwych rodzin. Zdecydowana większość epizodów inflacji, które nie zostały ostatecznie zakończone obniżeniem do celu to historie, w których bank centralny zbyt wcześnie odtrąbił sukces.
Co jeszcze? Sprowadzenie inflacji do celu trwa średnio trzy lata, niesprowadzenie — dowolnie długo. Kraje, które sprowadziły inflację do celu, miały wyższe stopy procentowe niż te, w których epizody nie skończyły się dobrze. Miały też bliższą współpracę między polityką pieniężną i fiskalną oraz silniej zakotwiczone oczekiwania inflacyjne. Za to nie ma dowodów na niższe tempo wzrostu realnych wynagrodzeń, ani na niższe tempo wzrostu gospodarczego w średnim okresie.
Cały tekst (mało techniczny, polecam!).