Czy obniżenie inflacji w Polsce musi się wiązać ze znacznym wzrostem bezrobocia? Czy podniesienie stóp wcześniej i do wyższego poziomu zaskutkowałoby takimż znacznym wzrostem bezrobocia?
Od wielu miesięcy powtarzam że odpowiedź na oba pytania brzmi: NIE. Tylko, że co ja się znam! Moi koledzy z ośrodków badawczych zajmujących się rynkiem pracy (m.in. Michal Myck, Iga Magda, Piotr Lewandowski) też mówią wyraźnie: NIE. Aaale, naukowcy zajmują się rynkiem pracy tylko „teoretycznie”. Nie wiem, co to ten zarzut oznacza, ale gdyby przejrzeć projekcje NBP oraz prognozy profesjonalnych analityków (zbiera je Grzegorz Siemionczyk dla Rzepy i Piotr Skolimowski dla Bloomberg), to też nikt nie prognozował odczuwalnego wzrostu bezrobocia. Mamy je obecnie historycznie niskie, tak niskie nie pozostanie na zawsze, ale wzrost z 3% do 4.5% (takie byly maksymalne szacunki) nie będzie dla nikogo odczuwalny.
Co jest odczuwalne? Uciążliwość i czas szukania pracy. W czasie historycznie wysokiego bezrobocia (lata 2004-2006), osoba znajdująca pracę szukała jej średnio przez około 14-15 miesięcy. Spadek bezrobocia z tamtych szczytów skrócił czas szukania do 12 miesięcy średnio (10 miesięcy dla „środkowej” czyli medianowej osoby). Ile ten wskaźnik wynosi dzisiaj? Przy historycznie niskim bezrobociu? Około 8-9 miesięcy ❗❗❗Nie muszę dodawać, że na ten wskaźnik wpływ mają służby zatrudnienia i regulacje, ale na pewno nie determinuje go stopa procentowa NBP.
Dlaczego to ważne? Jest taki standardowy wykres w ekonomii, tzw. Krzywa Phillipsa. Nie zagłębiając się w szczegóły techniczne, im bardziej stroma ta krzywa, tym większe wzrosty bezrobocia towarzyszą spadkowi inflacji. Były w Polsce czasy, że krzywa Phillipsa była nawet całkiem pionowa. Teraz? Jest całkiem pozioma: zacieśnienie pieniężne nie wywoływało żadnych negatywnych skutków dla rynku pracy. Jest to fenomen powszechny w wielu krajach rozwiniętych. Mandat NBP zawiera tylko jeden cel: inflacyjny. Ale nawet gdyby chcieć spojrzeć na cele makroekonomiczne szerzej, to warto korzystać z sytuacji, bo można praktycznie „za darmo” (z perspektywy rynku pracy) obniżyć podatek inflacyjny obciążający wszystkie polskie rodziny.
O tym, czy da się obniżyć inflację bez wzrostu bezrobocia rozmawialiśmy też kilka dni temu, na zaproszenie Andrzej Rzońca, Stefan Kawalec, Ernest Pytlarczyk i Jarosław Janecki podczas seminarium „Współczesna wiedza na temat polityki stabilizacyjnej: konsensus, alternatywne podejścia i białe plamy”.