Są na niebie i ziemi sprawy, o których nie sniło się filozofom — Bill S.
A niewątpliwie należą do nich decyzje konsumpcyjne w Polsce (i w Europie) w ciągu ostatnich trzech lat. Mierzy się je przez tzw. sprzedaż detaliczną, a parę dni temu Marta Petka-Zagajewska i jej zespół z #PKOResarch pokazał dość inspirujące wykresy dotyczące sprzedaży detalicznej w Polsce. Teza była prosta i nawet przekonująca: po względnie dobrym w przypadku niektórych dóbr roku 2022, w 2023 czeka nas recesja konsumencka (spadki realne sprzedaży detalicznej). Dlaczego mnie to obchodzi? Bo to powinno obniżać inflację, ale także zmniejszać popyt na pracę i pozycję przetargową pracowników.
Link do wykresów zespołu bankowców w komentarzu, ale poniżej trochę inne ujęcie. Zamiast patrzeć na trendy tylko w Polsce w ostatnich latach — popatrzyłam na kilka innych krajów, porównawczo. To jeszcze nie jest skończona analiza (dlatego nie nowy raport), coś jeszcze muszę podłubać do końca, a lada moment blakcout, więc na razie tylko mała zajawka tego, co widać w danych z Polski (na każdym wykresie na czarno), Niemiec, Francji (Europa Zachodnia, tak dla porównania) oraz Czech i Litwy (podobne doświadczenia związane z napływem uchodźców wojennych.
Co widać? Otóż po pierwsze widać agresję Rosji na Ukrainę: w wielu kategoriach w krajach porównawczych sprzedaż detaliczna już od dawna spada, a w Polsce dynamicznia rosła. Spadki u nas teraz to głównie efekt tej zawyżonej bazy. Po drugie (co mniej widać, ale będzie, spokojnie), choć na świecie spadki, nikt nie widział jakoś zwolnień, a wynagrodzenia nominalne przyśpieszają ponad poziomy tolerowalne dla ECB i CNB. Okazuje się więc, że ta „recesja konsumencka” nie była dotąd tak bardzo antyinflacyjna, jak niektórzy chcieliby mieć nadzieję. Po trzecie, dotychczasowe spadki w innych krajach to jednak ze znacznie niższego konia były najczęściej.
Pełna analiza gotowa będzie na RPP oczywiście, a Państwu pokaże wnioski po blackoucie. Oczywiście kody jak zawsze dostępne w linku w komentarzu.